Nie odnajdę Atlantydy, nawet odkryję Ameryki, jeśli powiem, że podróżowanie po Polsce polskimi środkami transportu to daleko posunięty masochizm. Porównałbym to do pańszczyzny odwalanej przez polskiego chłopa w XVII w. albo próby przetrwania 2-godzinnego odcinka "Tańca z gwiazdami" lub próby rozmowy o piłce z "fanem" Barcelony z półrocznym stażem odwiecznym fanem Barcelony. Katorga. Wszystko, co się spóźnić mogło się spóźniło, a żeby ułatwić mi dotarcie na lotnisko do autobusu wparowali kontrolerzy z ślicznymi, błyszczącymi odznakami jak z cebeesiu. Kiedy, nie bez drobnych trudności, udało mi dotrzeć do transportowej Europy odkryłem coś niebywałego. Pociąg nawet podmiejski nie dość, że może jechać ze średnią prędkością większą niż 35 km/hm, nie musi wyglądać jakby przez ostatnie 40 lat stał na bocznym torze czekając na przydzielenie trasy, to jeszcze pociągowa toaleta nie musi porażać z 5 metrów wonią bezdomnego i najtańszej kostki toaletowej. Niesamowite, fascynujące i przerażające zarazem.
Zostawmy, przynajmniej na chwilę, różnice kulturowe. Festiwalowej atmosfery nie było mi dane poczuć zbyt wiele. Poza kilkoma standardowymi spotkaniami w stylu: "- Fajny tatuaż Entombed. - Dzięki, spoko koszulka". Za to miałem okazję odbyć parogodzinną rozmowę z moim tymczasowym, przemiłym współlokatorem z Włoch, którego znajomość twórczości roadburnowych zespołów przewyższa tylko jego wiedza o włoskim i europejskim footballu. Oczywiście, trzeba było też wypalić zapoznawczą fajkę pokoju. Holandia to bardzo ładny kraj.
Jaki jest plan na dziś? Nie mogę powiedzieć, że: d.usk/diSEMBOWELMENT (Horisont), Saturnalia Temple (Christian Mistress), OM (Hammers of Misfortune), wywiad z jakimś Justinem Broadrickiem, Killing Joke (Lord Vicar, Ancient VVisdom, Ancestors), Orchid, Voivod (Sigiriya). Źle nie jest. Chociaż będzie trzeba odpuść Red Fang i Michaela Girę.
Zostawmy, przynajmniej na chwilę, różnice kulturowe. Festiwalowej atmosfery nie było mi dane poczuć zbyt wiele. Poza kilkoma standardowymi spotkaniami w stylu: "- Fajny tatuaż Entombed. - Dzięki, spoko koszulka". Za to miałem okazję odbyć parogodzinną rozmowę z moim tymczasowym, przemiłym współlokatorem z Włoch, którego znajomość twórczości roadburnowych zespołów przewyższa tylko jego wiedza o włoskim i europejskim footballu. Oczywiście, trzeba było też wypalić zapoznawczą fajkę pokoju. Holandia to bardzo ładny kraj.
Jaki jest plan na dziś? Nie mogę powiedzieć, że: d.usk/diSEMBOWELMENT (Horisont), Saturnalia Temple (Christian Mistress), OM (Hammers of Misfortune), wywiad z jakimś Justinem Broadrickiem, Killing Joke (Lord Vicar, Ancient VVisdom, Ancestors), Orchid, Voivod (Sigiriya). Źle nie jest. Chociaż będzie trzeba odpuść Red Fang i Michaela Girę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz