W autobusach myślę więcej, o ile nie jestem zajęty graniem w Football Managera albo nieśmiertelne Heroes 3. Wpadam wtedy na wiele pomysłów z kategorii tych genialnych, które miewasz tylko siedząc na porcelanowym tronie. Właśnie dlatego autobusy kojarzą mi się głównie z... kiblem. Ja mam typowo toaletowe przebłyski geniuszu, a ludzie zajmują się głównie śmierdzeniem, jakby noc spędzili w wyjątkowo nieekskluzywnym toitoju. Mało tego, prezentują przy tym totalny brak znajomości jakichkolwiek zasad savoir-vivre. Krowa bombardująca buty świeżym, kilku-kilowym, parującym plackiem, waląca ogonem po ryju i waląca twoją laskę jest przy nich
środa, 12 grudnia 2012
Hejt codzienny: w drodzę do magazynu
Pomysł wpadł mi w drodze do pracy. Dużo ostatnio pomysłów miewam w
drodze do pracy. Jeżdżę autobusami i metrem, mógłbym tramwajem, ale
wolę się trzymać z dala od tego syfu. Zawsze kiedy wsiadam do tramwaju
mam ochotę robić dużo złych rzeczy ludziom, ale nie takich złych-fajnych
jak z Brazzers i Pornhuba, tylko takich jak z najśmielszych sennych
marzeń Teda Bundyego, czy innego psychopatycznego pojeba - myszki Miki
albo Kermita. Równie dobrze mógłbym próbować dostać się do fabryki
(właściwie to do magazynu) latem na łyżwach, lub na bicyklu. żonglując.
stopami. W metrze myślę sporo, ale głównie o tym jak mnie ci ludzie
wkurwiają i jak bardzo chce z niego wysiąść. Na szczęście to tylko jedna
stacja. Jak zajmę się przemienianiem ex-ludzi w ex-zombie, to
nawet da się to wytrzymać. Jak wyjdę wcześniej, to mogę iść na piechotę.
Nigdy nie wychodzę wcześniej, jestem na to za gruby.
W autobusach myślę więcej, o ile nie jestem zajęty graniem w Football Managera albo nieśmiertelne Heroes 3. Wpadam wtedy na wiele pomysłów z kategorii tych genialnych, które miewasz tylko siedząc na porcelanowym tronie. Właśnie dlatego autobusy kojarzą mi się głównie z... kiblem. Ja mam typowo toaletowe przebłyski geniuszu, a ludzie zajmują się głównie śmierdzeniem, jakby noc spędzili w wyjątkowo nieekskluzywnym toitoju. Mało tego, prezentują przy tym totalny brak znajomości jakichkolwiek zasad savoir-vivre. Krowa bombardująca buty świeżym, kilku-kilowym, parującym plackiem, waląca ogonem po ryju i waląca twoją laskę jest przy nichErikiem Claptonem Zbigniewem Hołdysem
kultury. Zrozum babo!, że jak staniesz w drzwiach nawet jak użyjesz całej
swojej energii, której nie spaliłaś na bycie kretynką, żeby się zaprzeć,
nie przepuścić, to i tak tłum cię pokona. Po wszystkim pretensje możesz
mieć tylko do siebie. Nie mogę nawet powiedzieć, jak mnie to wkurwia. Ale
nie o tym chciałem.
W autobusach myślę więcej, o ile nie jestem zajęty graniem w Football Managera albo nieśmiertelne Heroes 3. Wpadam wtedy na wiele pomysłów z kategorii tych genialnych, które miewasz tylko siedząc na porcelanowym tronie. Właśnie dlatego autobusy kojarzą mi się głównie z... kiblem. Ja mam typowo toaletowe przebłyski geniuszu, a ludzie zajmują się głównie śmierdzeniem, jakby noc spędzili w wyjątkowo nieekskluzywnym toitoju. Mało tego, prezentują przy tym totalny brak znajomości jakichkolwiek zasad savoir-vivre. Krowa bombardująca buty świeżym, kilku-kilowym, parującym plackiem, waląca ogonem po ryju i waląca twoją laskę jest przy nich
niedziela, 9 grudnia 2012
A co jeśli...?
Ach, te Internety. Nie można już znaleźć serwisu muzycznego,
na którym nie byłoby biadolenia muzyków, że nikt nie chodzi na koncerty. Ja się
powoli przestaje dziwić tej sytuacji, ale o tym kiedy indziej. Fascynujące jest
jak zmieniają się tendencje. Jeszcze trzy lata temu zewsząd było słychać
marudzenie odbiorców, że nie ma koncertów. Najpowszechniejsze komentarz pod
zapowiedzią płyty albo trasy dowolnego zespołu brzmiał „do Polski i tak nie
przyjadą, Polskę oczywiście ta trasa ominie” itp. Skoro teraz koncerty są, a
wśród nich zdarzają się te najszczęśliwsze, bo wyprzedane, to w takim razie co
nie działa i gdzie jest błąd? Rynek jest upośledzony od dawna, jego
upośledzenie stało się naszą normą, więc wydawałoby się, że muzycy powinni się
nauczyć, jeśli nie wykorzystywać ułomność rynku, to przynajmniej umieć się po
niej poruszać. Skoro artyści ciągle narzekają, że nikt nie przychodzi na ich
występy, odbiorcy narzekają z różnych powodów, a do muzycznych eventów nadal
trzeba dopłacać, to może warto się zastanowić, czy to nie z samymi koncertami
coś nie jest tak...
Subskrybuj:
Posty (Atom)